Moja historia, czyli dlaczego zdecydowałam się założyć aparat ortodontyczny

Moja historia, czyli dlaczego zdecydowałam się założyć aparat ortodontyczny

zadrutowani.plNajprościej byłoby napisać: bo miałam, czy też nadal mam krzywe zęby oraz wadę zgryzu. Oczywiście to są główne przyczyny. Jednak ja – pewnie podobnie jak wielu z Was – także biłam się z myślami – założyć, czy nie? A na podjęcie decyzji wpływ miały także inne czynniki.

Krzywe zęby miałam od momentu, gdy dzieciom wychodzą zęby stałe. To stanowiło od zawsze dość spory problem, z którego jako dziecko nie zdawałam sobie sprawy. Owszem – temat zębów był czymś, co mnie dobijało – nie znosiłam wizyt u dentysty, zawsze się ich bałam, jednak osobiście nie traktowałam tematu zębów jako problem, który trzeba rozwiązać tylko jako stan, w którym tkwię i z którym głównie walczyli moi rodzice, wożąc mnie do gabinetu ortodontycznego i opłacając wizyty. Nie wiem, czy wiecie, co mam na myśli – w skrócie można powiedzieć, że jako dziecko nie odczuwałam potrzeby prostowania zębów. Mimo tego, dzięki staraniom moich rodziców, w dzieciństwie byłam posiadaczką aż trzech aparatów ruchomych. Nie pamiętam ich zbyt dobrze, jeśli chodzi o techniczne ich działanie. Jedyne, co pamiętam, to że pierwszy zaczęłam nosić mniej więcej w wieku 7 lat, że był aparatem na górę i na dół jednocześnie oraz że był żółty. Nosiłam go na noc. Drugi aparat – czerwony – rówież z systemem góra-dół nosiłam mniej więcej w wieku lat 9. Trzeci aparat był w kolorze zielonym i nosiłam go mając lat 10 – głównie w nocy, jednak bywały dni, kiedy starałam się nosić go także w dzień. Ten ostatni z kolei obejmował tylko górny łuk. Nie wiem dlaczego, bo zęby w mojej żuchwie wcale nie były i nie są proste. Tak czy inaczej, mniej więcej w wieku lat 11-12 zakończyłam swoją ówczesną przygodę z aparatami.

Leczenie nie dało w pełni zadowalających efektów. Na pewno po części była to moja wina. Zawsze byłam uparta i gdy ortodonta chciał mi usunąć kolejny już mleczny ząb, który w ogóle się nie ruszał (lewa, górna trójka), uparcie twierdziłam, że przecież jest to ząb stały. Naprawdę tak myślałam, ponieważ w owym czasie miałam wyrwanych sporo zębów. Ortodonta widać nie umiał skutecznie mnie przekonać, że jednak wie lepiej (!) i nie usunęłam tej trójki. Efekt był taki, że faktycznie stała trójka kompletnie nie miała miejsca, gdy zaczęła mi się wyrzynać (chyba w wieku lat 12). Urosła poza łukiem – będąc wampirzym kłem, który możecie podziwiać na zdjęciach. Zęby w mojej żuchwie były totalnie stłoczone, jednak wszystko to nie stanowiło dla mnie problemu. Z czasem nawet polubiłam swój uśmiech. Głównie wtedy, gdy zaczęłam się więcej uśmiechać i ogólnie myślałam o sobie pozytywnie, inne osoby też uznawały, że mój uśmiech jest bardzo OK. Nie ukrywam, że głównie przedstawiciele płci męskiej mówili, że mam naprawdę śliczny uśmiech ;). Na pewno nie bez wpływu na te opinie był fakt, że w pewnym okresie życia zdecydowałam się na wybielenie zębów przy pomocy pasków, ale o tym napiszę innym razem. Tak czy inaczej – ja również uznałam, że moje zęby są w porządku i nie miałam zamiaru “oszpecać” się drutami na zębach. Wprawdzie widziałam swoją wadę, głównie na zdjęciach, jednak akceptowałam ją w pełni i nie zamierzałam nic z zębami robić.

Co zatem sprawiło, że zmieniłam zdanie? Kilka lat temu trafiłam na artykuł, w którym przeczytałam o aparatach nowoczesnych, których NIE WIDAĆ! Chodziło o Clear Aligner oraz o aparaty lingwalne. Pomyślałam, że to opcja w sam raz dla mnie – wymyśliłam, że mogłabym nosić takie coś tylko na górny łuk, bo przecież dolnego w ogóle nie widać ;). Jednak ceny tych aparatów w tamtym czasie skutecznie zniechęciły mnie do poddania się takiej formie leczenia. W międzyczasie w górnym łuku wyrosły mi dwie ósemki. Gdy po raz pierwszy (miałam lat 19) zostały zauważone przez dentystkę na zdjęciu rtg, usłyszałam, że na pewno nie zmieszczą mi się w łuku. Tymczasem ósemki znalazły sobie miejsce, delikatnie wyginając się w stronę policzków (zwłaszcza lewa) i wyrosły w całości. Miałam nawet szpary po obu stronach, między ósemkami a siódemkami! Wtedy jeszcze nie połączyłam faktu wyrżnięcia się ósemek z moim ogromnym problemem, jakim były bóle główy (o tym  w innym wpisie), jednak dziś jestem niemalże pewna, że ósemki stanowiły przyczynę 90% bólów mojej biednej głowy.

Ponieważ podczas wizyt u stomatologa wielokrotnie słyszałam, że w moim przypadku wskazana jest konsultacja ortodontyczna i aparat, pewnego dnia, po serii wizyt u stomatologa, stwierdziłam, że pójdę tę konsultację ortodontyczną, ciekawa, co też mi zaproponują. Moje poszukiwania ortodonty również opiszę kiedy indziej, jednak finalnie trafiłam do dwóch pań ortodontek. U drugiej z nich zdecydowałam się ostatecznie podjąć leczenie. Oczywiście nie od razu, o nie! Usłyszałam, że żeby rozpocząć leczenie ortodontyczne, najpierw muszę usunąć górne ósemki i na pewno dolne piątki, co znów zniechęciło mnie do założenia aparatu. Co zatem było tą iskrą? W międzyczasie wzięłam udział w nagraniu filmu, w którym wypowiadam się jako ekspert. Gdy obejrzałam ten film, niemalże cała moja uwaga skupiła się na zębach. I wtedy zderzyłam się z rzeczywistością – jakie ja mam krzywe zęby! Odkryłam wtedy, że gdy mówię, widać szczególnie mój dolny łuk, który składa się z koszmarnie krzywych zębów :(. Wtedy właśnie podjęłam ostateczną decyzję – teraz albo nigdy! Wróciłam do mojej drugiej pani ortodontki, która po przeanalizowaniu mojego przypadku dogłębnie, wraz z periodontologiem, dobiła mnie faktem, że również z góry będę musiała usunąć dwie piątki. Oczywiście – podłamała mnie ta informacja, jednak w gruncie rzeczy byłam już zdecydowana rwać i zakładać aparat na górę i dół. Mój kochany Michał pocieszał mnie, jak mógł, mówiąc, że na pewno pani ortodontka wie, co robi, kierując mnie na ekstrakcję zębów i że z pewnością sobie poradzimy wspólnie z usunięciem zębów oraz z aparatem. Obiecał, że będzie nam gotować miękkie potrawy, że będziemy jeść papki zmielone naszą nową maszynką 😀 oraz skoro wspólnie będziemy nosić aparaty mniej więcej w tym samym czasie, to będzie nam łatwiej. Bardzo to było dla mnie pomocne 🙂 W podjęciu decyzji o założeniu aparatu stałego utwierdziły mnie także inne fakty – opis przypadku jakim jestem oraz inne problemy zdrowotne, mające związek z moimi krzywymi zębami  oraz opinie innych osób o aparatach, przeczytane na forach. Wspólnie z Michałem doszliśmy do wniosku, że to w zasadzie ostatni dzwonek na założenie drucików :).

I tak oto, 3 tygodnie przed 30stymi urodzinami założono mi aparat, który mam nosić 2 lata. Myślę, że gdybym nie zdecydowała się teraz, to już do końca posiadania zębów w paszczy miałabym je skrzywione. A teraz rodzi się nadzieja, że w końcu będą proste :).

Wrażenia z zakładania aparatu oraz pierwszych dni noszenia drucików opiszę już wkrótce.

Kasia / 2016-04-08

Nie ma jeszcze komentarzy. Może pozostaw swój? 😊

Zareklamuj się na Zadrutowanych!
573 622 odsłon w w 2018 roku Zobacz ofertę »