Część 1. poniższego artykułu znajdziesz tutaj.
Mili czytelnicy! Dziękujemy za Wasz odzew na ostatni artykuł. Wielu z Was zauważyło zmiany w rysach twarzy Magdy, jednak większość osób przyznało, że jest to zmiana na lepsze :). My uważamy podobnie, choć oczywiście zdajemy sobie sprawę, że jest to tylko opinia. W zeszłym tygodniu obiecaliśmy Was publikację kolejnej części historii Magdy. Zapraszamy do zapoznania się z ciągiem dalszym, a także opiniami lekarzy-specjalistów na temat zmian, które zaszły w wyglądzie twarzy Magdy wskutek leczenia ortodontycznego.
Magda: Ortodonta przesłał mi zdjęcia sprzed i po leczeniu. Chciałam porównać także zdjęcia cefalometryczne sprzed i po leczeniu, ale mój ortodonta stwierdził, że zdjęcie sprzed leczenia zgubiło się w trakcie przenoszenia kliniki w inne miejsce… Ze względu na zauważalną zmianę w wyglądzie twarzy i profilu, a jednocześnie trudność w określeniu na czym ona polega, postanowiłam zrobić mały eksperyment. Wydrukowałam zdjęcia i zamknęłam twarz w kącie 90 stopni. Nie wiem, czy zrobiłam to dobrze, zgodnie z zasadami matematyki. Linie kreśliłam, rysując kąt prosty między brodą a pionową linią czoła (biorąc pod uwagę zdjęcie w tle, z uśmiechem). Na zdjęciu lewa strona jest po leczeniu, a prawa przed leczeniem. Nie wiem też, czy inne czynniki nie wpłynęły na wyniki owego eksperymentu, ale moim zdaniem na zdjęciu po leczeniu widać efekt cofnięcia się brody i ogólnie spłaszczenia twarzy.
Magda PO leczeniu i PRZED leczeniem
Choć dokładnie nie umiem określić tej zmiany, to wydaje mi się, że można ją opisać dwojako:
- albo cofnęła się żuchwa i warga, a tym samym zmienił się kąt nosowo-wargowy i twarz spłaszczyła się (widać, że jest bardziej płaska i tak jak wspominałam nie ma to związku z moją wagą). Zmiana ta sprawia, że twarz wydaje się być dłuższa, przez co oko wydaje się być wyżej i jest jakby mniejsze
- albo – wręcz przeciwnie – szczęka się wypchnęła do przodu, co spowodowało „zapadnięcie” środkowej części twarzy i spłaszczenie jej. Mam wrażenie, że skóra straciła podparcie i opada w dół.
Porównując profil i zdjęcia en face uważam, że na zdjęciu po leczeniu zza linii „wystaje” mniej twarzy, jakby uległa ona spłaszczeniu. Może to tłumaczy owo wydłużenie się odcinka między nosem, a wargami? Wydaje mi się, że aparat pociągnął mi brodę do dołu i do tyłu, przez co zapadła się środkowa część twarzy, skóra straciła jędrność i elastyczność, zrobił się brak podparcia dla policzków a wszystko to dało efekt wyszczuplenia twarzy. Tak jak zaznaczyłam wcześniej – moja waga się nie zmieniła. Wydaje mi się, że postęp starzenia się twarzy powinien pójść w inną stronę, a aparat to zaburzył. A może przyspieszył?
Magda przed i po leczeniu ortodontycznym
Wiele osób przygotowujących się do noszenia aparatu obawia się zmian powstających wskutek ekstrakcji. Ja jednak żadnych ekstrakcji nie miałam. Istotne jest jednak to, że na długo przed przed założeniem aparatu pożegnałam się z dolną i górną szóstką. Szpara po górnej szóstce zamknęła się, a na dole została, ponieważ miałam tam założony pierścień. Ponieważ szpara ta w sumie nie była duża, plan leczenia ortodontycznego nie zakładał jednak wstawienia w miejsce brakującej szóstki implantu – prawdopodobnie nie zmieściłby się. Może właśnie przez brak tych szóstek zęby zachowały się trochę jak w przypadku ekstrakcji i stąd to pogorszenie profilu, zmiana wyglądu nosa i zapadnięcie się twarzy?
Ja widzę te zmiany bardzo wyraźnie. Może są one niezauważalne dla kogoś kto mnie nie zna – dziękuję wszystkim osobom komentującym poprzednią część mojej historii i za wszystkie skierowane do mnie słowa otuchy. Jednak moja rodzina i znajomi widzą, że zmiana nastąpiła. W pracy też słyszę, że wyglądam na inaczej. Aparat miał w moim przypadku rozbudowywać łuki zębowe, dać lepsze podparcie dla policzków… Tymczasem jestem zdania, że straciłam to podparcie i boję się, że z czasem będzie gorzej.
Wobec tego wszystkiego zdecydowałam się na konsultację u ortodontki, zajmującej się również medycyną estetyczną. Najpierw – jak wszyscy – stwierdziła, że twarz wygląda ok, zęby są prawidłowo ustawione etc. Po obejrzeniu zdjęć doszła jednak do wniosku, że problem jest i że leży on w brodzie, która zawsze była za mała w stosunku do reszty twarzy. Pani doktor zastanawiała się, czy czasem nie ma to związku z tym, że wargi i część nad wargami została wypchnięta do przodu i przez to zrobiła się jeszcze większa rozbieżność między zębami a brodą. Najistotniejsze dla ortodontki było jednak to, że zęby zostały ustawione poprawnie, dlatego rysy twarzy schodzą na drugi plan. Jedyne co mi zaproponowała, to wstrzyknięcie kwasu hialuronowego w brodę i tym samym jej „odbudowanie”. Taka była jej sugestia, gdyż jej zdaniem obecnie widać w twarzy, ze tej brody „brakuje”. Jak zwrócicie uwagę na zdjęcia, to widać, że przed leczeniem tej brody nie brakowało – twarz była harmonijna….
Magda przed i po leczeniu
Magda przed i po leczeniu
Ponieważ jednak zasygnalizowałam, że ze swoim nowym uśmiechem też nie czuję się najlepiej (uważam, że widać mi tylko przednie zęby, trochę jak u królika ;)), pani doktor wraz z asystentkami jeszcze raz przeanalizowała dokumentację i stwierdziła, że faktycznie w pełnym uśmiechu widać zęby od trójki do trójki oraz że pojawiają się tzw. “ciemne korytarze”w uśmiechu. Pani doktor powiedziała też, że linia uśmiechu za mocno pociągnięta jest do góry ze względu na to, że tylne zęby pociągnięte są za mocno do góry w stosunku do przednich.
Jej zdaniem zęby przednie powinny być także umieszczone trochę wyżej. Poradziła, abym porozmawiała o tym ze swoim ortodontą, który mógłby – zakładając ponownie aparat, który ściągnął – skorygować te niedoskonałości. Zaznaczyła jednak, że korekta obecnego ustawienia zębów nie dałaby gwarancji, że profil i rysy twarzy będą lepsze. Potwierdziła jednak swoje wcześniejsze zdanie, że zęby są ułożone prawidłowo, ale brakuje im perfekcji i mogłyby być jeszcze naprostowane tak, aby nie schodziły się one do wewnątrz. Poleciła także wyrwanie 3 ósemek, wstawienie implantu zamiast dolnej szóstki i ustawienie zębów tak, aby uśmiech był „wyższy” i szerszy. Zaznaczę, że nie naciągała mnie na implanty ani na kolejny aparat, a doradziła, bym porozmawiała o tym ze swoim ortodontą.
Nie wiem, co o tym myśleć. Z dobrodziejstw medycyny estetycznej nie mam zamiaru korzystać, jednak chciałabym mieć satysfakcjonujący, pełny uśmiech skoro już tyle włożyłam w to siły i czasu… Mam wątpliwości, czy naprawdę można coś jeszcze wyleczyć zdjętym aparatem. Czy spotkał się ktoś kiedyś z taką sytuacją?
Po tej konsultacji zdecydowałam się na jeszcze jedną wizytę u innego specjalisty ortodonty.
Stwierdził on, że ortodontycznie wszystko ustawione jest prawidłowo. Podkreślił jednak, że ogólnie jestem pacjentką chirurgiczną, kwalifikowaną do operacji ortognatycznej ze względu na to, że mam anatomicznie źle ułożoną szczękę (opada mi jakby w dół). Stąd też problemy ze stawem skroniowo-żuchowym. Doktor zdiagnozował, że przeprowadzone u mnie leczenie ortodontyczne nie uwzględniało położenia stawu skroniowo-żuchwowego, dlatego też wyszło ono na niekorzyść. Zgryz „otworzył” się, zęby zostały wypchnięte do przodu, a ich wielkość jest nieproporcjonalnie duża w stosunku do reszty twarzy. Są one również położone zbyt nisko. Na to wszystko zaproponował mi 3 ścieżki leczenia, mające na celu podwyższenie zębów, lekkie ich cofnięcie oraz uzyskanie łagodniejszego profilu, takiego jak przed leczeniem:
- Pierwsza opcja (którą od razu odrzuciłam) polega na wyrwaniu czwórek, celem pogorszeniu profilu, aby dokonać operacji ortognatycznej i aby szczęka uzyskała prawidłową pozycję.
- Druga opcja zakłada noszenie specjalnej szyny, która może:
- albo jeszcze bardziej otworzyć zgryz i pogorszyć wygląd i wtedy wskazana będzie operacja ortognatyczna
- sprawić, że staw zacznie prawidłowo pracować, zęby lepiej się ułożą i będzie można podjąć leczenie naprawcze nowym aparatem ortodontycznym
- najpierw podjąć leczenie aparatem Invisalign i – ewentualnie gdyby coś szło nie tak jak trzeba – wrócić do leczenia aparatem stałym. W planie leczenia – oprócz aparatu Invisilign, lekarz ujął również usunięcie zęba zatrzymanego (ósemki prawej), a także przesunięcie dolnych zębów, aby w miejsce istniejącej szpary po usuniętej lewej szóstce wskoczyła na siódemka, a na miejsce siódemki – ósemka, obecnie również zatrzymana. Ta opcja zakładała też opcjonalną intruzję zębów górnych, która miałaby na celu podciągniecie zębów do góry i zlikwidowanie problemu zębów górnych ułożonych za nisko i wrażenia, że są za duże.
Zaproponowany koszt leczenia (opcja 3) został wyceniony na 23 450 zł, na co oczywiście mnie nie stać.
Zapytałam też lekarza, czy po prostu – aby wrócić do stanu sprzed leczenia – nie zdjąć aparatu retencyjnego. Stwierdził, że też to jest jakieś wyjście, wszystko może faktycznie wrócić do dawnego układu, a jak zęby się pokrzywią, to można się zdecydować na ponowne leczenie, ale tym razem wg tego jego planu.
Naprawdę nie wiem, co o tym myśleć. Swoją historię zdecydowałam się upublicznić, bo liczę, że może ktoś z Was miał do czynienia z podobnym przypadkiem. Będę wdzięczna za wszelkie sugestie.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie,
Magda.
Kochani, wiemy że zdecydowana większość z Was jest pacjentami, a nie specjalistami ortodoncji. My również nie bawimy się w lekarzy. Może jednak słyszeliście o przypadku podobnym do przypadku Magdy? Zachęcamy Was do dzielenia się w komentarzach pod artykułem.
Jeśli znajomi planują wyprostować swoje zęby, podajcie im nasz adres 😉💕!
Jeśli jeszcze tego nie zrobiła(e)ś, dołącz do nas na Instagram 🌅 oraz Facebook 👍.