Jest nam niezmiernie miło podzielić się z Wami już drugim wpisem gościnnym przygotowanym przez czytelniczkę Zadrutowanych! Zdajemy sobie doskonale sprawę z tego, że istnieje więcej niż jeden rodzaj aparatu – stąd dzisiejszy wpis o aparacie nakładkowym 😁. Jeśli chcielibyście podzielić się z innymi Zadrutowanymi swoją historią, wrażeniami lub innymi poradami, zachęcamy do skorzystania z formularza w dziale kontakt! 🙂 A teraz… oddajemy scenę Ilonie!
Dzień dobry 🙂. 10 listopada miałam zamontowane attachmenty i pierwszą parę nakładek aparatu typu aligner. Niewtajemniczonym w szczegóły tego typu aparatów wyjaśniamy: attachment to biały materiał wypełniający, w różnych kształtach, umieszczany w odpowiednich miejscach na zębach, w zależności od potrzeby. Używa się go z różnych powodów: może on rotować lub wyciągać ząb z dziąsła, jak również wspomagać dopasowanie alignera, kiedy jest to trudne ze względu na rozmiar, kształt czy kąt, pod jakim rośnie ząb.
Attachmenty aparatu nakładkowego – na zdjęciu zaznaczono tylko kilka.
Dlaczego noszę akurat ten typ aparatu? Z kilku przyczyn w moim przypadku tradycyjny aparat ortodontyczny nie wchodził w grę – mam mocno poniszczone szkliwo oraz pracę, która wymaga dobrego wyglądu. Dodatkowo pracuję jako wokalistka.
Jeśli chodzi o moją wadę, to praktycznie w szczęce (u góry) jej nie widać. Żuchwa (dół) to masakra. Poza tym miałam nieprawidłowy zgryz. Choruję też na fibromialgię (napięcia i bóle mięśni), więc do zgrzytania w nocy z nerwów doszły napięcia szczęk i ścieranie zębów oraz pogłębienie wady zgryzu. Mój zgryz był jakby przesunięty w bok, zatem konieczne było jego wyrównanie.
Jakie są główne różnice pomiędzy tym aparatem, a tradycyjnym?
W tradycyjnym aparacie przykleja się do zęba zamki i przeciąga przez nie drut. Aparat nakładkowy trzyma się całych zębów, a zęby wyrównują się (rotują/przesuwają/itd), bo do wybranych zębów – do których określa laboratorium w USA na podstawie RTG, pantomografu i wycisków – przykleja się „attachmenty” z kompozytu, materiału takiego jak plomba. Robi się również stripping – akurat u mnie obyło się bez usuwania zębów, chociaż mam je potwornie stłoczone. Ortodontka powiedziała, że szkoda usuwać zdrowe zęby, zwłaszcza, że moje są zadbane. Dodatkowo, fakt, że aparat osłania całe zęby jest dla mnie super sprawą, ponieważ bardzo zgrzytam w nocy. Mam 21 zestawów nakładek, czyli 42 tygodnie kuracji. Jeszcze nie wiem, co będzie potem – czy będę miała jakieś nakładki na noc, czy nie.
Jeden z 21 zestawów nakładek aparatu ortodontycznego.
Trudno było mi znaleźć blogi i relacje z noszenia aparatu nakładkowego. Zanim się na niego zdecydowałam, szukałam w sieci i znalazłam niewiele, natomiast to “niewiele” było obiecujące. Jakie są moje refleksje na ten temat? W zeszłym tygodniu minął miesiąc od rozpoczęcia noszenia aparatu i generalnie produkt spełnia obietnice producenta – jednak nie wszystkie…
Po pierwsze, przeszkadza on w mówieniu i to w słyszalny sposób. Przed koncertem musiałam zdjąć sobie górną część, bo wpływa ona na dykcję.
Po drugie, niby można jeść co się chce i nie ma w tej kwestii ograniczeń (do jedzenia zdejmuje się aparat), ale żucie pokarmu boli jak diabli i w praktyce są te same ograniczenia co w zwykłym aparacie. O jabłku czy marchwi mogę pomarzyć, nawet z chleba nie daję rady gryźć bez bólu.
Po trzecie, przez pierwszy tydzień noszenia ciężko go zdjąć. Jedną parę nakładek nosi się 2 tygodnie. Pomaga mi łapanie aparatu przez papierowy ręcznik. Z czasem jest coraz łatwiej, ale tylko… przez tydzień, do następnej wymiany płytek.
Mimo tych wad, mam wrażenie, że zgryz powoli zaczyna mi się inaczej układać. Udało mi się wygrzebać zdjęcie w aparacie dokładnie z pierwszego dnia po założeniu, które zrobiłam, żeby popytać znajomych, czy coś widać. Ponadto aparat wymusza inną pozycję szczęki (stąd zapewne biorą się trudności z mówieniem), ale za to nie pozwala na napięcia mięśni, które bardzo mi utrudniały życie. Po miesiącu widzę, że górne i dolne zęby nie są takie „rozjechane” względem siebie 🙂
Szerszy uśmiech specjalnie dla Zadrutowanych 🙂 Aparat nakładkowy w całej okazałości.
Do pozostałych utrudnień powoli się przyzwyczajam. Udało mi się doprowadzić do tego, że zdejmuję aparat tylko 2 razy dziennie. Można pić przez słomkę co się chce (na wszelki wypadek potem i tak czyszczę aparat bez zdejmowania) więc od 6 rano do około 19 jestem na samych jogurtach, sokach warzywnych, kleiku z siemienia lnianego i kawie. Przyznaję, nie jest łatwo, ale mam nadzieję, że z czasem będzie lepiej.
Serdecznie dziękujemy Ilonie za podzielenie się swoimi doświadczeniami. Mamy nadzieję, że informacje zawarte powyżej nieco naświetliły Wam jedną z dostępnych alternatyw dla aparatu stałego.
Nie chcemy robić nikomu reklamy, ale zdajemy sobie sprawę, że przyszli Zadrutowani będą szukali podobnych słów kluczowych. Invisalign, Clear Aligner, znacie jeszcze jakieś nazwy aparatów nakładkowych? (Dopiszemy je tutaj.)
Drodzy Zadrutowani! “Zanakładkowani” także ?! Jeśli macie podobne lub inne doświadczenia – podzielcie się swoimi opowieściami. Chętnie poczytamy i zjednoczymy się z Wami w bólu 😉