Co to są kolce językowe?

Co to są kolce językowe?

O kolce językowe pytano nas już nie raz. Nie mieliśmy z nimi do czynienia, a jednak cenimy sobie na Zadrutowanych opis własnych doświadczeń (przez nas czy naszych Czytelników). Dlatego każdy materiał nadesłany przez Was to kolejna cegiełka to niemałego już zbioru artykułów, który dla Was stworzyliśmy. Tym razem taką cegiełkę przesyła nasz Czytelnik Piotr, któremu oddajemy głos :).

W swoim wpisie chciałbym poruszyć temat kolców językowych o których w sumie na polskich stronach i filmikach nie ma mowy, ale także niewiele się znajdzie szukając fraz ” tongue trainers, tongue cribs”.

Jestem Piotrek, mam 23 lata i, wyobraźcie sobie, aparat noszę po raz drugi! Moją wadą był nieznaczny zgryz otwarty. Wada ta polega między innymi na braku kontaktu między górnym łukiem zębów a dolnym – często powstaje między nimi widoczna, pusta przestrzeń.

W moim przypadku za powstanie zgryzu otwartego odpowiedzialny był… język, a konkretniej – jego dysfunkcja. Niemowlęcy typ przełykania – jak to określa gros ortodontów, to powód powstania mojej wady. Zawsze podczas jedzenia czy przełykania napoju tłoczyłem język między zęby – co spowodowało zgryz otwarty.

Za pierwszym razem trafiłem na specyficznego lekarza, który poradził sobie z jako takim zamknięciem zgryzu. Niestety lewa strona nie wyglądała zbyt dobrze. Jednak podekscytowany nowym uśmiechem i nie zwracając uwagi na niedociągnięcia i dysfunkcję języka, która pozostała, zakończyłem w całości pierwsze leczenie.

Moją retencję stanowiły wklejony drucik za dolnym łukiem oraz pozycjoner – wkładka z erkoduru – na górny łuk. Mimo retencji wada powracała, a zgryz się otwierał. Próby zgłaszania reklamacji i dotarcia do ortodonty (do którego dojeżdżałem 80 kilometrów) nie przynosiły skutków. W międzyczasie wyszło na jaw, że mój lekarz stomatolog nie posiada specjalizacji z ortodoncji. Nie byłem również przekonany, czy jego asystent – który na co dzień wykonuje zawód psychologa w tym samym budynku – rzeczywiście ma jakiekolwiek kwalifikacje do asystowania w trakcie zabiegów i przeprowadzania zabiegów higienizacyjnych samodzielnie.

Z powodu nieosiągalności mojego lekarza postanowiłem znaleźć innego ortodontę, który poprawi pogarszającą się z tygodnia na tydzień sytuację. Zgryz zauważalnie się otwierał, a ja martwiłem się czy mój przyszły ortodonta będzie w stanie naprawić mój problem.

Bardzo przejmowałem się pierwszą wizytą – jak się okazuje niepotrzebnie, ponieważ mój nowy ortodonta okazał się bardzo otwartym, uśmiechniętym i pełnym optymizmu człowiekiem. Postawił diagnozę, przedstawił szczegółowo problem i wstępny sposób działania, tzw. plan naprawczy.

Niestety wykonanie wspomnianego planu ma trwać podobnie długo, co przeciętne leczenie ortodontyczne – 2 lata. W porównaniu do poprzedniego leczenia postawiono inną diagnozę i wybrano inne elementy diagnostyczne: zdjęcia, RTG, wyciski, długotrwałe zagryzanie jakiejś “gumy” i oglądanie z każdej strony. Poprzednim razem były to tylko wyciski i RTG.

Plan naprawczy wyglądał następująco – aparat na oba łuki z pierścieniami (poprzednio tylko rurki), striping, wyciągi “pudełkowe”. Do tego coś, co pozwoli poprawić dysfunkcję języka, czyli tytułowe kolce językowe. Przyznam, że zabrzmiało to groźnie, ale się zgodziłem.

Na kolejnej wizycie przedstawiono mi ostateczny plan leczenia, założono aparat na górny łuk wraz z kolcami językowymi.

Kolce językowe na górnym łuku

Pierwszy dzień z aparatemPierwszy dzień z aparatem

Po 3 miesiącach do zestawu dołączył aparat na dolny łuk oraz – kolejne kolce językowe ;).

Zakładanie aparatu dolnegoZakładanie aparatu dolnego

Pierwsze dni po założeniu kolców na górny łuk były znośne. Wydawało mi się, że będzie dobrze – nie było ich aż tak czuć, spodziewałem się dużo gorszych wrażeń tuż po ich założeniu. Korzystając z okazji, że zęby jeszcze nie bolały jak szalone, pojechałem na obiad. I tu zaczęły się schody.

Każda próba przełknięcia kończyła się zdenerwowaniem i kontaktem języka z kolcami. Do teraz pamiętam ile złych słów padło pod adresem nowych “przyjaciół” języka. W pierwszych dniach miałem trudności z jedzeniem – pojedynek kolców z językiem wygrywały niestety kolce. Przez około 10 dni musiałem przyzwyczaić się do ich obecności po stronie językowej zębów.

Po miesiącu przestałem już zwracać uwagę na kolce i żyło się dobrze – do czasu przyklejenia nowych kolców przy okazji założenia dolnego łuku. Tuż przed tą wizytą zauważyłem, że język omija górne zęby i często naciska na dolne – język szukał powrotu do mojego nawyku i często naciskał na zęby dolne.

Kolce na dolnym łuku wyglądają na większe od tych na górze. Po ich założeniu na dolny łuk pojawił się problem z jedzeniem i przełykaniem, ponieważ tym razem język napotykał (i nadal ma do tego tendencje) na dolne kolce. Z każdej strony język narażony był na dyskomfort. Choć głównie były to kolce, podrażnienie wywoływały również wewnętrzne części pierścieni, które posiadają tzw. motylki. [Jeśli macie podobny problem z pierścieniami drażniącymi język, zajrzyjcie do tego artykułu 🙂 – przyp. Zadrutowani].

Życie, a przede wszystkim jedzenie, z przyklejonymi kolcami to nie lada wyzwanie. Stosowanie wosku na kolce byłoby pozbawione sensu, ponieważ niweczyłoby ich skuteczne działanie. Pozostaje oduczenie się niepoprawnego nawyku. Wiem, że muszę kolce nosić, aby w przyszłości cieszyć się trwałym efektem leczenia i pięknym uśmiechem. Do tego jeszcze dość daleka droga, bo półtora roku noszenia aparatu.

Być może część z Was zastanawia się, jak długo będę nosić kolce? Na górnym łuku są już ze mną 5 miesięcy, a żadna zmiana się nie zapowiada. Przypuszczam, że komplet kolców – zarówno górnych jak i dolnych – będzie mi towarzyszyć do końca noszenia aparatu. Jeśli macie jakieś pytania odnośnie zgryzu otwartego bądź kolców, chętnie na nie odpowiem. Uważam, że mimo tego, iż wyglądają jak narzędzie tortur, spełniają swoją funkcję bardzo dobrze.

Bardzo dziękujemy Piotrkowi za podzielenie się doświadczeniami dotyczącymi kolców. Jesteśmy przekonani, że uspokoi on wiele Czytelników, którym nieobcy jest problem tłoczenia języka.

Jeśli chcielibyście widzieć więcej takich artykułów na Zadrutowanych jak ten, może warto przesłać nam swoje doświadczenia :)? Więcej informacji, jak dołożyć taką cegiełkę do Zadrutowanych, znajdziecie tutaj :).

Jeśli znajomi planują wyprostować swoje zęby, podajcie im nasz adres 😉!
Jeśli jeszcze tego nie zrobiła(e)ś, dołącz do nas na Instagram 🏖 oraz Facebook 👍.

Michał / 2018-10-29

Marcin · 2018-10-29 11:17

Mam ten sam problem... Ale z czego co dowiedziałem się od swoich lekarzy same kolce mogą nie wystarczyć. Podczas leczenia sa skuteczne ale po ich zdjęciu język może wrócić do dawnych złych nawyków. W takim wypadku należy udać się do logopedy i zasięgnąć porady jak poprawnie "operować językiem". Są różnie ćwiczenia. Pozdrawiam

Michał · 2018-10-29 11:19

Zgadza się, Marcinie :)! Dlatego podlinkowałem również pod koniec artykułu ("tłoczenie języka") do artykułu, gdzie wspominam o ćwiczeniu, które dostałem od samego ortodonty :). Konsultacja z logopedą może być jak najbardziej pomocna, a czasami nawet konieczna.

Asia · 2018-10-29 15:00

Infantylne przełykanie najlepiej chyba jednak leczyć u logopedy.

Agnieszka · 2018-10-29 15:22

Znam Twój ból... Ja wypychałam górne zęby językiem dlatego moja ortodontka postanowiła założyć mi zaporę na której znajdowały się kolce. Ogromny problem zarówno w jedzeniu jak i mówieniu... Nosiłam ją 6 miesięcy i w zupełności wystarczyło, język teraz doskonale wie gdzie jego miejsce. Trzymam kciuki żeby u Ciebie też szybko poszło! 😉

Agnieszka · 2018-10-29 20:14

Ile czasu Pan nosił aparat przy pierwszym założeniu i jak długa była przerwa między założeniem po raz drugi?

Piotrek · 2018-11-12 01:45

Agnieszko, nosiłem aparat 2 lata po tym czasie było 8 miesięcy przerwy i po tej "przerwie" aparat pojawił się po raz kolejny...

Justyna · 2018-12-08 16:13

Mam pytanie :) Czy jest jakieś ryzyko gdy kolce (2 z 4) odpadną i połknie się?

Wiecie może?

Zareklamuj się na Zadrutowanych!
573 622 odsłon w w 2018 roku Zobacz ofertę »